Pływająca kreda i Nenufary Moneta

Kontynuując naszą przygodę z historią sztuki nie mogłyśmy ominąć ukochanych dzieł Łucji, czyli cyklu "Nenufarów" i "Japońskiego mostka w Giverny" Clauda Moneta.

Ponieważ niejednokrotnie podczas przeglądania książek i  w trakcie różnych zabaw (na przykład tej) Lusia wykazywała duże zainteresowanie obrazami tego prekursora impresjonizmu, postanowiłam, że przyszła pora na jakąś pracę plastyczną z nim związaną. 


Zależało mi na tym, aby technika, którą wykorzystamy odzwierciedlała ideę nurtu impresjonistycznego i dlatego wybór padł na suche pastele i wodę. Zgodnie z tytułem posta możecie zamiast pasteli użyć dużo bardziej ekonomicznej kredy. Różnica jest taka, że kreda jest dużo mniej napigmentowana co będzie widoczne w kolorystyce i wyrazistości waszej pracy.

Jak zawsze przed zabawą inspirowaną jakimś artystą najpierw przyjrzałyśmy się jego pracom i trochę o nim poczytałyśmy. W tym wypadku przejrzałyśmy dwie książki.


"Linnea w ogrodzie Moneta" wydawnictwa Zakamarki zawiera mnóstwo rzetelnej wiedzy podanej w sposób przystępny dla dzieci. Zestawienia obrazów i opisy w książce świetnie ukazują czym jest impresjonizm i inspirują młodych czytelników. Nasza ulubiona pozycja!

"W sekretnym ogrodzie" wydawnictwa Tekturka pozwala na zapoznanie z malarstwem już bardzo małe dzieci. Jest twardostronicowa i ma krótki tekst będący wymyśloną historią na podstawie wybranych obrazów. O tej serii książeczek pisałam już przy okazji Van Gogha. 

Dodatkowo ułożyłyśmy z Lusią drewniane puzzle od Puzzled, które całkowicie skradły moje serce i przyznam, że nie poprzestałam na zakupie tych jednych ;) Oprócz tego, że pięknie odwzorowują intensywną kolorystykę obrazów i są trwałe ze względu na wykorzystany materiał, to mają także, zawarte w układance, małe figurki związane tematycznie z danym dziełem. Łucja była nimi zachwycona.




A teraz - do dzieła!

Do tego projektu potrzebne wam będą:

- kartka z bloku do akwareli,
- kreda lub suche pastele,
- tarka z drobnymi oczkami,
- bibuła w odcieniach różu lub biała,
- zielona kartka z bloku technicznego,
- klej,
- nożyczki,
- płaskie naczynie, w którym zmieści się kartka (u nas pokrywka od pojemnika),
- woda,
- lakier do włosów do utrwalenia pracy.

Najpierw przeanalizujcie "Nenufary" Moneta i zapytajcie dziecka w jakich kolorach jest woda na obrazie. Wybierzcie pastele w tych barwach i zetrzyjcie je na tarce na kartkę papieru lub do miseczki.



Do pojemnika nalejcie wody.


Na wodzie delikatnie rozsypcie starte kredki.

Teraz ostrożnie połóżcie kartkę do akwareli na wodzie i pozwólcie jak największej ilości opiłków przyczepić się do jej powierzchni. 


Odwróćcie kartkę i dopóki jest mokra zetrzyjcie dodatkowo pastele na miejsca, które nie pokryły się dokładnie kolorowym pyłem. Możecie miejscami spryskać starte kredki wodą, żeby się lepiej przykleiły.


Teraz odłóżcie kartkę do wyschnięcia. Kiedy będzie całkowicie sucha strzepcie nadmiar kredek i spryskajcie powierzchnię lakierem do włosów. Dzięki takiemu zabezpieczeniu pastele nie będą się rozmazywać.

W trakcie schnięcia kartki zróbcie wasze nenufary. 
Narysujcie liście na zielonek kartce i dajcie dziecku do wycięcia. 


Następnie wytnijcie paski bibuły, zwińcie je w harmonijkę i natnijcie z jednej strony lub wytnijcie kształt płatka.
Rozwińcie fragment bibuły i zwińcie tworząc kwiatek.

Przyklejcie kwiaty do liści. Możecie też dodatkowo z kuleczek zwiniętej bibuły dorobić im środki.



Kiedy wasza woda jest sucha wystarczy przykleić do niej nenufary i piękna praca gotowa!


Mały Odkrywca Przyrody

Zdaje się, że w dzisiejszych czasach nasza wiedza zaszła już tak daleko, że nikomu nie trzeba tłumaczyć pozytywnego wpływu kontaktu z naturą na dzieci i dorosłych.
Dlatego nie będę w tym miejscu przytaczała wypowiedzi naukowców i psychologów, aby przekonać was o konieczności wychodzenia z domu. 

Myślę, że szczególnie ostatnio, kiedy z konieczności spędzamy więcej czasu w czterech ścianach, wszyscy zaczęli jeszcze bardziej doceniać możliwość przebywania wśród zieleni i wykorzystują każdą okazję, aby wyjechać za miasto lub pójść do parku.

Za każdym razem kiedy jestem z dziećmi na dworze zdumiewa mnie ich zachwyt małymi rzeczami. Pretekstem do świętowania jest spotkanie żuka na ścieżce, a koncert żab w stawie zapiera dech w piersiach. Czy to nie wspaniałe?

Wykorzystajmy tę ciekawość świata, aby nauczyć dzieci uważności, pogłębić wiedzę o przyrodzie i naszym otoczeniu  oraz otworzyć się na świat wszystkimi zmysłami!

Wiem też, że są maluchy, które trzeba nieco zmotywować do postawienia kolejnego kroku na leśnej ścieżce. Mam nadzieję, że aktywność, którą dzisiaj proponuję, ułatwi to zadanie wielu rodzicom.

Proponuję stworzyć własny "Dziennik Odkrywcy Przyrody". 



Taki dziennik dziecko może zabierać ze sobą na wycieczki za miasto, ale również na spacer przy domu. My swój uzupełniałyśmy zarówno w lesie, Arboretum Leśnym im. prof. Stefana Białoboka w Stradomii, jak i na pobliskim skwerku. 
Jest on też świetną zabawą dla dzieci w różnym wieku, sama chętnie przyłączałam się do niektórych zabaw ;)

Ponieważ wiem, że nie każdy ma czas i pomysły do stworzenia zadań w podobnym zeszycie, zamieszczam do pobrania ten, który sama zrobiłam. 

Będę zachwycona jeśli się wam przyda. Z przyjemnością zobaczę jak uzupełniliście swoje dzienniki, koniecznie oznaczajcie mnie w postach!

Dziennik po wydrukowaniu należy pociąć i przykleić poszczególne zadania na kartkach kupnego lub własnoręcznie przygotowanego zeszytu. 

Ja nasz zrobiłam w formie harmonijki z kartek brystolu, ale możecie też po prostu wykorzystać kartki z bloku technicznego, w których zrobicie dziurkaczem otwory i zwiążecie na grzbiecie sznurkiem lub tasiemką.

Dodatkowo przydadzą się:

- kolorowe kredki (najlepiej suche pastele lub kredki świecowe),
- wata,
- trochę cienkiej bibuły,
- nożyczki,
- klej,
- taśma do wklejania prac do zeszytu, my użyłyśmy washi tape.

Zawsze też zabieramy ze sobą lupę, aby Łucja mogła się bliżej przyjrzeć listkom, robaczkom czy innym skarbom ;)













































Tak zabawa wyglądała u nas. Teraz wasza kolej! :)




Malujemy w rytm muzyki

Ile razy słysząc muzykę przenosiliście się w wyobraźni w zupełnie inne miejsca? Ile razy wywoływała w was smutek lub radość? 
Muzyka i dźwięk, podobnie jak pozostałe zmysły, jest nośnikiem wspomnień i emocji. Jestem pewna, że nie tylko ja mam stworzone playlisty "na pocieszenie", "na pogodny poranek" czy "spotkanie przy kawie" :)

Skoro więc konkretna melodia może wpływać na nasz nastrój i wywoływać konkretne skojarzenia, to czy można przenieść ją na kartkę w innej formie niż w postaci starannie zanotowanych nut? Czy ustawione w równych liniach kropki i kreski są tym, co przychodzi nam do głowy, kiedy słyszymy ulubiony utwór w radiu?

Dzisiaj postanowiłyśmy nieco poeksperymentować i , popuszczając wodze fantazji, spróbować namalować dźwięk.


Jeśli chcecie się pobawić tak jak my przygotujcie:

- kartkę papieru przyklejoną do stołu za pomocą papierowej taśmy klejącej (dzięki temu praca nie będzie się ruszać i dziecku będzie łatwiej malować),
- różne kolory farb,
- pędzle, wałki i inne przedmioty, którymi dzieci bez wysiłku mogą malować,
- trochę wody w pojemniku,
- coś z czego będziecie puszczać muzykę (wspaniale, jeśli macie do dyspozycji głośnik),
- przygotowanych kilka utworów o różnym tempie i nastroju, najlepiej instrumentalnych lub z tekstem w języku, którego dziecko nie rozumie (dzięki temu maluch nie będzie się kierował słowami podczas malowania).


Na samym początku zabawy najważniejsze jest, aby wytłumaczyć dziecku o co nam dokładnie chodzi. Nie wystarczy włączyć muzykę i powiedzieć "maluj". 

Przesłuchajcie pierwszy utwór wspólnie. Może zamkniecie oczy?
Zapytajcie dziecko jakie wywołuje w nim uczucia - jest wesoły czy smutny. Z czym im się kojarzy - morze z wodą, słońcem lub miastem? A teraz zastanówcie się za pomocą jakich barw byście go przedstawili - ciepłych czy zimnych? Szybkimi, gwałtownymi pociągnięciami pędzla czy może spokojnymi, przemyślanymi ruchami?


Kiedy już dziecko zrozumiało na czym polega zadanie puśćcie mu pierwszą piosenkę w zapętleniu i pozwólcie malować. Niech utwór brzmi tak  długo, aż maluch nie uzna, że jego dzieło jest skończone.





Słuchajcie różnych utworów, każdy obrazując na osobnej kartce. Lusia słuchała instrumentalnej wersji "Let it shine" z Pomelody i dwóch utworów ze ścieżki dźwiękowej do ukochanej bajki Mój sąsiad Totoro
Przy okazji wspomnę, że Ania Weber, która stworzyła Pomelody, robi kawał dobrej roboty i warto zapoznać się z ich ofertą. Są to wspaniale skomponowane piosenki do wspólnego śpiewania, słuchania, a według mnie - przede wszystkim doświadczania.




Jeśli macie nieco mniejsze dzieci, to na pewno spodoba im się moja druga propozycja zabawy - malowanie grzechotaniem. Brzmi dziwnie? :) Zapewniam was, że dzieci będą zachwycone ;)

Potrzebne będą:

- plastikowy słoik lub inny zamykany pojemnik (szklany może się stłuc),
- trzy lub cztery kolory farb,
- sucha fasola lub groch,
- kawałek białej kartki z bloku technicznego.

Na dno pojemnika wyciśnijcie trochę każdej farby. 


Następnie wsypcie fasolę lub groch - taką ilość, aby przykryć dno.


Dotnijcie kartkę tak, żeby zmieściła się w pojemniku, a później ostrożnie włóżcie do środka. Papier powinien możliwie najdokładniej przylegać do ścianek pojemnika bez przechodzenia przez jego środek (popatrzcie na poniższe zdjęcie).


Na koniec zakręćcie porządnie słoik lub zaklejcie taśmą pokrywkę pojemnika. Chodzi o to, aby młodsze dzieci nie dały rady go samodzielnie otworzyć.


Jeśli już wszystko gotowe to można zaczynać zabawę! Dajcie dziecku pojemnik i pozwólcie grzechotać fasolą do woli! Może w takt ulubionej muzyki? Może stworzycie własną piosenkę? A może tak jak my - po prostu potrząsajcie, turlajcie i podrzucajcie do woli ;)




Skończyliście się bawić? Otwórzcie pojemnik, wyjmijcie kartkę i sprawdźcie jakie zmalowaliście dzieło.

Oto pierwsza praca mojego rocznego synka ;)







Śledź nas na Instagramie!

Copyright © Zabawy Lotty