Chwile, które pamiętamy

Kiedy wracam do domu moje palce pachną poziomkami. Biorę jak najgłębszy oddech i cieszę się chwilą. Z mamą ramię w ramię przez godzinę zbierałyśmy te małe, czerwone klejnociki. Ramię w ramię czyli po dwóch stronach górki, ale przyświecała nam wspólna wizja aromatycznego dżemu, łączyło nas słońce intensywnie grzejące w plecy i kot, który na zmianę biegał między naszymi nogami, ucieszony, że coś się dzieje.

To była prosta, letnia czynność - zbieranie naszych ogrodowych "chwastów". Chwastów, bo to takie cudowne samosiejki, te nasze poziomki. 
Kiedy brodziłam w trawie w sandałach nie myślałam o kleszczach, komarach i innych potworach. Czułam się trochę jak bohaterka "Dzieci z Bullerbyn", taka 30-letnia ;) 

Piękna była ta godzina, w swojej prostocie, aromacie, satysfakcji z wykonanego zadania i przede wszystkim w tej wspólnocie dwóch bliskich sobie osób, które potem będą plotkować nad kromką świeżego chleba, grubo posmarowaną poziomkowym skarbem.

Przez ostatni tydzień dużo rozmyślałam nad chwilami, które pozostają w mojej pamięci. Obrazami, które wywołują uśmiech lub wzruszenie i tymi, które mnie ukształtowały.

Kilka dni temu pożegnaliśmy na zawsze bardzo bliską naszemu sercu osobę. Pocieszycielka, podpora, surowa nauczycielka, ta, która nauczyła mnie jak zrobić idealne ciasto na pierogi i jak upiec najlepszą szarlotkę pod słońcem - moja babcia.

Co będę pamiętać najlepiej? 

Wyprawy po ciepły chleb, który zjadałyśmy po drodze i musiałyśmy się wracać do piekarni, wspólne przygotowania do Świąt, krzak agrestu, pod którym pozwalała mi rozkładać koc i jeść aż miałam dość na cały rok, wspólne czytanie na głos "Wyspy Robinsona". 

Te i wiele innych drobnych chwil, rytuałów, które stworzyłyśmy, ukształtowało naszą relację i wpłynęło na to, co dzisiaj uważam za najważniejsze. 

Tak bardzo zależy mi, aby moje dzieci czuły z nami tę niesamowitą, rodzinną więź. Jest to coś czego nie jesteśmy w stanie kupić za żadne pieniądze, wymaga naszej chęci, nieraz pracy i przede wszystkim - czasu. 

Nasz czas to najlepsze co możemy podarować swoim dzieciom i co zaprocentuje głęboką relacją i miłością, która nie zna granic.

Więc proszę was - znajdźcie czas na wspólne Chwile. Takie przez duże "Ch" - tylko wasze, bez rozpraszaczy, z uśmiechem lub łzami, takie, jakich akurat potrzebujecie.

Kiedy pytam Lusię co lubi najbardziej robić to odpowiada "rysować i malować", czy dlatego, że to jest właśnie to co najczęściej razem robimy? Mam nadzieję. 

Poniżej znajdziecie gotowy przepis na wspólne chwile, które każdy może zorganizować w domu lub w ogrodzie. Kto wie, może zostaną w waszej pamięci, tak jak w mojej wspólne wyprawy po chleb?


Potrzebujecie:

- farby
- kartki z bloku technicznego
- różne przedmioty codziennego użytku (u nas: wałek owinięty folią bąbelkową, tłuczek do ziemniaków, wykrawacz do ravioli, guziki, klocki, wyciskarka do czosnku, wałek do tuszu, papierowe zabezpieczenie od świecy) - wszystko co uważacie, że może stworzyć ciekawe wzory po odciśnięciu.


Maczacie wybrane przedmioty w farbie i odciskacie kształty na kartce. Po prostu. Może stworzycie jakieś scenki? Albo wymyślicie powtarzalny wzór? Ogranicza was tylko wyobraźnia :)
















A na koniec pomysł na trochę sensoryki :) Jak widzicie nieco mnie poniosło i zabawę przeprowadziłam w domu - nie popełniajcie mojego błędu jeśli nie chcecie szorować podłogi przez godzinę ;) Zdecydowanie lepiej będzie wyjść na dwór.

Owijamy stopy dziecka folią bąbelkową, zabezpieczamy taśmą klejącą i wylewamy farbę na tackę lub cokolwiek w czym zmieszczą się nogi (nam posłużyło pudełko po butach).


Rozkładamy papier na ziemi i pozwalamy maluchowi umoczonymi w farbie nogami biegać po kartkach. 
Świetna zabawa i sporo bałaganu gwarantowane!






Co robić z dzieckiem we Wrocławiu - czerwiec

Moi drodzy - wybaczcie tę niedopuszczalną zwłokę, ale upały mnie położyły na kanapie przy wentylatorze i zamieniły mój ośrodek twórczy w bliżej nieokreślone, zwęglone coś. Coś co nie nadawało się do pisania :/

W związku z tym szybciutko i na temat: co ciekawego możecie zrobić z trzylatkami i starszymi dzieciakami we Wrocławiu, w tych dniach czerwca, które nadal przed nami? 


Oto mój subiektywny przegląd najciekawszych wydarzeń.

1. Już dzisiaj, czyli w piątek 14 czerwca, zaczyna się 3. Cyrkowy Festiwal Podwórkowy CYRKOPOLE! Jest to jedno z wydarzeń organizowanych w ramach Święta Wrocławia i będzie trwać trzy dni, aż do niedzieli. 
Cyrkopole to plenerowy festiwal, na którym zostanie zaprezentowany ogrom różnych technik cyrkowych i teatralnych w ramach podsumowania całorocznej pracy Centrum Nowego Cyrku działającego w CBK FAMA we współpracy ze Stowarzyszeniem Kejos.
Liczne warsztaty, pokazy i spektakle odbywać się będą na Psim Polu na Rynku i w okolicach CBK FAMA - co bardzo ważne - jest to cyrk bez zwierząt!
Nas szczególnie zainteresował Cyrkowy Plac Zabaw czynny w sobotę między 13:00 a 16:00 i w niedzielę od 14:00 do 17:00 (będzie można wypróbować podniebną huśtawkę!) i Miasteczko Glinoludów (sobota między 9:00 a 12:00), które będzie zakończone widowiskową paradą. 
Wydarzenie bezpłatne, poza dwoma spektaklami i warsztatami Masterclass.

2. Prawdziwy hit, również w ten weekend i również za darmo, to Międzypokoleniowy Festiwal Literatury Dziecięcej "Ojce i dziatki". Trafiłam na to wydarzenie całkiem przez przypadek, bo nie jest wspominane we Wrocławskim Niezbędniku Kulturalnym (why? pytam się). 
Festiwal odbywa się w różnych miejscach w Polsce i daje możliwość wzięcia udziału w warsztatach z czołowymi twórcami literatury dla dzieci, zarówno z autorami tekstów jak i ilustratorami.
My się wybieramy na spotkanie 15.06 z Gosią Herbą, autorką książki "Raz, dwa, trzy, zaśnij ty!", ale warto się  również przyjrzeć wydarzeniom w niedzielę kiedy to dzieci czekają warsztaty m.in. z Taro Miura!! Większość wrocławskich spotkań odbędzie się w Muzeum Pana Tadeusza.
Program znajdziecie tutaj.

3. Dla tych, których nie przekonały dwa pierwsze wydarzenia, mam jeszcze jedną propozycję na najbliższe wolne dni. 15 i 16 czerwca, na dziedzińcu Arsenału Miejskiego, odbędzie się prezentacja starożytnych rzemiosł śląskich, wytop żelaza, zostanie zaprezentowany warsztat brązowniczy, złotniczy i obróbki bursztynu, a wieczorem w niedzielę na wytrwałych czeka pokaz ognia.
Wszystko to w ramach festynu archeologicznego "Ludzie Ognia".

4. 22 i 23 czerwca w Centrum Historii Zajezdnia czeka nas Rodzinny plac zabaw. W programie są gry i zabawy podwórkowe oraz animacje. Przy okazji można zajrzeć do tego nieco oddalonego od centrum Wrocławia, nietypowego muzeum.

5. Jeśli macie ochotę uczcić tegoroczną noc świętojańską z przytupem to koniecznie 22 czerwca zajrzyjcie do Centrum Kultury Zamek i pobliskiego Parku Leśnickiego! Jak zwykle będzie się wiele działo: jarmark produktów regionalnych, warsztaty (konieczne wcześniejsze zapisy), pokazy i koncerty. Oczywiście nie zabraknie też plecenia wianków ;)

6. W ten sam weekend - od 21 do 23 czerwca - odbędzie się XII Festiwal Wysokich Temperatur. 
Jest to wydarzenie organizowane od wielu lat przez Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu, które przyciąga rzesze zainteresowanych tym, jak wygląda na codzień praca artystów. 
Tegoroczne hasło festiwalu to "Sztuka pełna ognia". Odwiedzający będą mieli okazją zobaczyć jak powstają dzieła z ceramiki, szkła czy metalu i spróbować swoich sił na licznych warsztatach. Pełny program tutaj.

7. Na koniec tego zestawienia odsyłam do Wrocławskiego Teatru Lalek, który 29 i 30 czerwca będzie wystawiał spektakle Bajkobusu w Parku Tołpy (29.06 o 13:30) i na Górce Skarbowców w Parku Grabiszyńskim (30.06 o 13:30).

Mam nadzieję, że znajdziecie coś co was zainteresowało :) Do zobaczenia!



#muzealniaki czyli muzea dla najmłodszych

"Nic już nie będzie takie samo!"
"Twoje życie wywróci się do góry nogami."
"Nie będziesz mogła robić tego co dotychczas!"
"Musisz zrezygnować ze swoich pasji, przecież będziesz mieć dzieci, którymi trzeba się zająć!"

Ile spośród was słyszało takie "złote mądrości" przed narodzinami malucha? Na pewno nieraz musieliście zmierzyć się z takimi słowami, a pewnie i w waszych głowach pojawiały się podobne myśli wzbudzając strach i niepewność. Znam wiele osób, które nie decydują się na posiadanie potomstwa, bo wierzą, że wtedy ich dotychczasowe życie definitywnie się skończy. I pewnie mają rację. Jednak czy musi to oznaczać coś złego? Czy nie lepiej myśleć o tym jak o nowym, ekscytującym rozdziale, który nas czeka?

Nie przeczę, że dzieci zmieniają nasze życie i sprawiają, że na nowo ustalamy priorytety. Nie próbuję też nikomu wmówić, że biorąc odpowiedzialność za małego człowieka nie musimy się do niego dostosowywać i nieraz iść na kompromisy. Jednak znam wiele rodzin wspólnie podróżujących, chodzących po górach i realizujących wiele innych pasji.

W czasach "przed dziećmi" często przez wiele godzin spacerowałam po muzealnych korytarzach pozwalając żeby mój umysł odpoczął od zgiełku na zewnątrz, a równocześnie wysilając go do jak najpełniejszego odbioru mijanych dzieł. 
Wytężałam wzrok oceniając barwy i kompozycję i cieszyłam się mogąc obcować ze sztuką. 

Po narodzinach mojej córki zrezygnowałam z tej przyjemności. Wydawało mi się, że pojawiając się z maluchem w przestrzeni muzealnej łamię jakieś niepisane zasady. Dzieci są głośne i nieraz wyciągają rączki w stronę czegoś, czego zdecydowanie nie powinny dotykać. Wydawało mi się, że jestem pod ciągłym nadzorem surowo zmarszczonych brwi muzealników i czułam się winna zakłócania spokoju tego wyjątkowego miejsca. 
Z czasem zaczęłam częściej pojawiać się z dzieckiem w galeriach sztuki i muzeach, ale ciągle z pewną nieśmiałością.


Na szczęście wszystko się zmieniło kiedy Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu rozpoczęło akcję #muzealniaki. 

Jest to bardzo bliskie mojemu sercu przedsięwzięcie i z dumą przyjęłam informację, że Zabawy Lotty będą jego patronem medialnym! Znalazłam się w naprawdę wspaniałym gronie :)

Akcja ma na celu wprowadzenie mody na muzea wśród rodzin z dziećmi i udowodnienie, że rodzic nie musi rezygnować z kultury. Zachęca dorosłych do odwiedzania muzeów i galerii wraz z najmłodszymi i edukuje instytucje kultury pod kątem przyjmowania w swoje mury tego typu odbiorców.

Wspólne doświadczanie sztuki jest czymś wyjątkowym zarówno dla dorosłego jak i dziecka. My możemy spojrzeć na dzieła z innej, świeżej perspektywy, a dzieci od najmłodszych lat uczą się obcowania z kulturą i widzą, że może to być na prawdę ciekawa przygoda. To my - rodzice, mamy za zadanie wprowadzić dzieci w ten nieraz abstrakcyjny świat  i pokazać jego wartość. 
Jest to też wspaniały sposób na wspólne spędzanie czasu i pretekst do rozmów. 
Zawsze będąc na jakiejś wystawie, koncercie czy przedstawieniu pytam Łucję co się jej najbardziej podobało i dlaczego. Ją skłania to do namysłu nad tym czego doświadcza, a mi pozwala lepiej zrozumieć co się dzieje w jej małej głowie.
Jeremi prawie od razu po narodzinach zaczął mi towarzyszyć w chuście lub wózku na licznych wystawach i jeśli mam być szczera to większość czasu po prostu spał, pozwalając mi w pełni nacieszyć się oglądanymi eksponatami.



Osobiście zachęcam do rozpoczęcia swoich muzealnych przygód z dziećmi od sztuki współczesnej, o czym szerzej pisałam już tutaj, ale ważne jest żeby i wam taka wyprawa sprawiła przyjemność.





Obecnie liczne instytucje dołączyły do Muzeum Pana Tadeusza i otworzyły swoje podwoje dla najmłodszych, deklarując przyjazne podejście do tych niezbyt oczywistych zwiedzających. 
Przecież tak na prawdę to na tym najbardziej nam zależy - nie oczekujemy specjalnych przygotowań, dywanu pełnego zabawek i animacji, chcielibyśmy tylko zobaczyć przyjazny uśmiech pani obsługującej wystawę i pewnej dozy zrozumienia, że dziecko nie zawsze zachowa się zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami.

Oczywiście do nas, rodziców, należy obowiązek przypilnowania, aby maluch nie dotykał części ekspozycji, które nie są do tego przeznaczone i reagowanie jeśli wyraźnie przeszkadza innym zwiedzającym. 
Jednak z doświadczenia podpowiem, że wystarczy skierować uwagę dziecka na interaktywne części wystawy, których jest coraz więcej w polskich muzeach i galeriach.



Stwórzmy razem modę na muzea!




Śledź nas na Instagramie!

Copyright © Zabawy Lotty