Ahoj przygodo!

Piszę ten post w dzień kobiet, więc nie może być tylko zabawnie i na luzie, ale też musi być trochę po babsku. Napisałabym, że feministycznie, ale to określenie w ostatnim czasie nabrało dziwnie negatywnego wydźwięku.

Staram się pokazywać Lusi, że może być kim zechce i nie ma zabaw tylko dla chłopców i tylko dla dziewczynek. Zresztą, mając trzy lata, nie rozumie jeszcze takich podziałów (na szczęście).

Wydawałoby się, że w dzisiejszych czasach stawia się w wychowaniu duży nacisk na równość płci oraz dostęp do ogólnorozwojowych zabawek dla wszystkich dzieci. Jednak próbując kupić dla Lusi zabawki czy pomoce dydaktyczne nieraz przekonuję się jak mocno nadal tkwią w nas stereotypy. Chcąc nabyć zestaw majsterkowicza w internecie muszę wejść na podstronę "dla chłopców", a w większości sklepów stacjonarnych od razu uderza podział na strefę "różową i "samochodową".

Generalnie zupełnie się tym nie przejmuję i jak moje dziecko mówi mi, że chce być rycerzem, to kombinuję jej konia i zbroję, ale ostatnio w przebłysku głupoty naszły mnie wątpliwości. Otóż byłam z Lusią u jej koleżanki z wizytą i zobaczyłam jak wygląda pokój dziewczynki w wieku trzech lat - dużo różu, fioletu, tiulu i lalek. Pokój był bardzo ładny, ale wróciwszy do domu weszłam do królestwa Łucji, które, pomimo obecności lalek, jest zupełnie inne i zastanowiłam się czy "dobrze robię macierzyństwo"...no bo, zupełnie niezamierzenie, wśród jej zabawek jakiś taki gender mi wyszedł. Wiecie kiedy przeszło mi to zaćmienie umysłu? Kiedy kładąc Lusię wieczorem dostałam "przytulaska" i usłyszałam "mamo, lubię cię tak bardzo, że aż cały czas cię lubię" - no normalnie padłam tam gdzie stałam i rozpłynęłam się z matczynego wzruszenia.

Na koniec tych moich prawie filozoficznych wypocin odsyłam do eksperymentu przeprowadzonego przez BBC, który daje mocno do myślenia:


Skoro dobrnęliście aż tutaj należy Wam się opis pirackiej "genderowej" zabawy w poszukiwanie skarbu (chyba, że od razu przewinęliście tę tonę tekstu - wtedy należy się nagroda za spryt). Jest ona o tyle przyjemna dla rodziców, że można ją dostosować do aktualnych potrzeb. Czy deszcz, czy słońce, czy mieszkanie, czy park - wszędzie możliwa do przeprowadzenia.

My zaczynaliśmy w salonie. Przebrana w gustowny kapelusz i z zatkniętym pistoletem za pasek, oznajmiłam Łucji, że wyłowiłam butelkę z wiadomością. Wiadomość składała się z dwóch części - mapy oraz listu od pirata Flinta. Koncept polegał na znalezieniu kopert ukrytych w miejscach zaznaczonych na mapie i wykonaniu opisanych w nich zadań. Jeśli zadanie zostało wykonane poprawnie to Lusia dostawała w nagrodę kolejne elementy stroju pirata (kapelusz, szabla, tatuaż itd.), aby móc na koniec udowodnić, że jest godna poznania miejsca ukrycia skarbu.


Wszystkie karteczki (mapę, list i zadania) niezwykle profesjonalnie postarzyłam. Jeśli chcecie uzyskać taki efekt wystarczy na papier wylać czarną herbatę, a po wyschnięciu wykazać się skłonnościami do piromanii ;)




Koperty kupiłam czarne i namalowałam na nich białym korektorem (polecam - bardzo ułatwia sprawę) czaszkę i piszczele.

Zadań było sześć. Poniżej znajdziecie opis każdego z nich wraz z umieszczonym w kopercie wysublimowanym tekstem-zagadką (wymyślanym o 23:00 - miejcie litość oceniając).

1.
Morskie potwory z głębin się wynurzają
I płynąć dalej statkom nie dają
Kule armatnie pokonać je mogą,
Więc dalej! Strzelaj ze swoją załogą!


Piłki oklejone czarnym papierem prezentowym robiły za kule armatnie, a niebieskie prześcieradła za wodę. Morskiego potwora zbudowałam z pustych kartonowych pudeł, które owinęłam czarną folią i dokleiłam do nich wyciętą z kartonu głowę i ogon (jak większość z Was się domyśli, inspiracją był potwór z Loch Ness, ale moja córka wzięła go na początku za dinozaura, więc warto przemyśleć jakiś inny, bardziej "mackowaty" kształt). "pokonanie" stwora polegało po prostu na rzucaniu kulami tak długo, aż konstrukcja z pudeł się przewróci.

Nagroda - piracka spódniczka








2.
Piracka flaga czarna jak noc,
A na niej białe kości straszną mają moc.
Gdzie TWOJA flaga szczurze lądowy?
Bez niej o skarbie nie ma nawet mowy!


To zadanie polegało na przyklejeniu, wyciętych przeze mnie wcześniej, białych kości na czarny brystol, tak, aby powstała flaga piracka. Jeśli macie starsze dziecko, które bardzo swobodnie posługuje się nożyczkami można mu dać po prostu białe kartki i wydrukowane zdjęcie flagi z internetu na wzór, żeby samo wycięło wszystkie elementy. W woreczku koło koperty były umieszczone wszystkie potrzebne materiały.

Nagroda - piracka czapka








3.
Kiedy piraci na statku się smucą
To piosenki sobie nucą.
Zaśpiewaj nam coś ładnie,
To nagroda do twojej rączki wpadnie.

Nic odkrywczego - Łucja miała zaśpiewać dowolnie wybraną piosenkę. Moja córka uwielbia występować, więc bez wahania wyprowadziłam to zadanie na korytarz, ale jeśli macie bardziej nieśmiałe dziecko warto przemyśleć brak potencjalnej nieznanej publiczności.

Nagroda - szabla





4.
Wypatrywanie lądu to ważne zadanie,
Komu się uda ten nagrodę dostanie.
Wspinaj się więc śmiało na szczyt masztu wysokiego,
Tam "bocianie gniazdo" czeka na każdego.


Trzeba było wspiąć się na szczyt konstrukcji na placu zabaw. Jeśli macie taką możliwość proponuję przymocować na szczycie piracką flagę, żeby nie było wątpliwości, o które miejsce Wam chodzi.

Nagroda - tatuaże








5.
Rekiny pływają wokoło,
Wcale nie jest wesoło!
Jednak na każdego odważnego pirata
Na końcu deski czeka zapłata.


Z kartonu zrobiłam płetwy rekinów i wykorzystałam niebieskie prześcieradła wspomniane wcześniej jako wodę. Zrobiłam przerwę pomiędzy nimi, która udawała deskę. Takie rozwiązanie było tak na prawdę planem B, ponieważ nie mieliśmy innego wyjścia. Jeśli macie takę możliwość, to w tym zadaniu najlepiej użyć prawdziwej deski na lekkim podwyższeniu, która spełni rolę równoważni.  Dziecko musi przejść na drugą stronę "suchą nogą". 

Nagroda - hak 


6.
Piracka kieszeń pełna jest złota,
Żeby mógł kupować na co przyjdzie ochota.
I na ciebie czekają złote klejnoty,
Nie zwlekaj dłużej - bierz się do roboty!


Ostatnie zadanie polegało na wyszukaniu w kartoniku pełnym ziemi "klejnotów" za pomocą łopatki i sitka. Ja miałam do dyspozycji złote i srebrne kulki z Tigera, ale możecie wykorzystać cokolwiek przypominającego coś cennego, co da się przesiać na sitku.

Nagroda - znalezione klejnoty






Na koniec, kiedy mała piratka udowodniła, że nie jest szczurem lądowym, otrzymała wskazówkę gdzie sprytny kapitan Flint ukrył skarb.


Twój spryt i odwaga zostaną nagrodzone
I wszystkie tajemnice będą zdradzone.
Mój cenny skarb został ukryty
Tam gdzie mieszkają twoje zabawki i zeszyty.




A oto zawartość naszej skrzyni:



Zabawa była wspaniała, Łucja zachwycona, a my do tej pory jesteśmy "mama kapitan" i "tata kapitan" :)

Koniecznie napiszcie jak Wam się podobało i o jakiego rodzaju aktywnościach z dziećmi chcielibyście poczytać. Tym wpisem oficjalnie się z Wami witam i zapraszam do naszego świata. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej :)





Komentarze

Śledź nas na Instagramie!

Copyright © Zabawy Lotty