Jak podróżować z dzieckiem i nie zwariować?
Choć za oknem ciągle dosyć ponuro, a wiatr hula w najlepsze, wielkimi krokami zbliża się wiosna. Wiem, że czasami trudno w to uwierzyć kiedy trzeba znowu wyciągnąć z szafy czapkę, ale upragnione ciepłe dni w końcu nadejdą, a wraz z nimi rodzinne wyjazdy.
Kiedy pierwszy raz mieliśmy zabrać Lusię na wycieczkę za miasto byłam całkowicie przerażona i dziesięć razy sprawdzałam czy na pewno wszystko spakowałam. Przy drugim dziecku przestałam już takie wyprawy postrzegać jako Mount Everest macierzyństwa, jednak nadal staram się dobrze przemyśleć co ze sobą zabieramy. Nabrałam też przekonania, że tak na prawdę dużo trudniej ogarnąć rozbrykanego dwu-, trzy-, czy czterolatka niż małego berbecia, który uprzejmie czeka na ciebie tam, gdzie go zostawiłaś.
Co w takim razie zrobić żeby majówka, kilka godzin w pociągu, czy zwykłe wyjście do restauracji było dla wszystkich przyjemnością i nie pozostawiło Was w przekonaniu, że do czasu ukończenia przez dzieci osiemnastki nie ruszycie się z domu? Najlepiej znaleźć dla potomstwa na tyle ciekawe zajęcie, żeby odechciało mu się bawić w stado małp z filmu Jumanji..
Przeszukując internet trafiłam na całkowicie genialną rzecz wymyśloną przez amerykańskie mamy (a w każdym razie królującą na amerykańskich blogach) czyli tzw. busy bags. Są to torebki zawierające różne zadania dla dzieci. Mogą to być po prostu mini puzzle, kredki i kolorowanka, czy inne gotowe elementy, ale przeważnie są to niskokosztowe diy. Zrobienie takich torebek jest bardzo łatwe i jeśli wybierzemy opcję ich samodzielnego wykonania - niedrogie.
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać zadania, które przygotowałam dla Łucji. Każde jest umieszczone w osobnej koszulce, a wszystkie razem są włożone do jednej teczki. To ułatwia mi zabranie ze sobą wszystkich lub wybór tylko kilku kiedy idziemy gdzieś na krócej.
U nas busy bags sprawdziły się w stu procentach, więc mam nadzieję, że i Wam zapewnią kilkanaście albo i kilkadziesiąt minut spokoju.
1. Całkowity hit, który sprawdza się, kiedy wszystko inne zawodzi to...najzwyklejsze śrubki, nakrętki i inne metalowe elementy do nakręcania i odkręcania. Koszt od dwóch do pięciu złotych w zależności od Waszej rozrzutności ;) Polecam jak największe śruby, które są dla dziecka łatwiejsze w obsłudze. Pamiętajcie również dopasować pozostałe elementy tak, żeby pasowały do siebie, bo możecie być pewni wielkiego płaczu jeśli np. podkładki będą miały za małe otwory do zakupionych śrub. Jest to doskonałe zadanie ćwiczące małą motorykę.
2. Coś dla tych, którzy chcą popracować nad znajomością kształtów. Najpierw na zalaminowanej (żeby dłużej posłużyła) kartce narysowałam niezmywalnym cienkopisem krajobraz złożony z różnych kształtów. U nas jest to domek, drzewo, kwiat, chmura i słońce. Następnie w filcu wycięłam te same kształty. Zadanie polega na dopasowaniu do obrazka elementów z filcu. Jeśli chcecie możecie zastosować rzepy. Ja tego nie zrobiłam, bo po pierwsze jestem leniwa, a po drugie Lusia jest na tyle duża, że sobie świetne radzi bez nich.
3. Wasze dzieci uwielbiają plastelinę? Ja jeszcze nie spotkałam takiego, które odmówiłoby jakiejkolwiek masie do ugniatania ;) Wykorzystując tę miłość wymyśliłam kolejne zadanie. Znów będzie potrzebna zalaminowana kartka. Rysujemy na niej dowolny szlaczek lub kształt niezmywalnym markerem (u nas sprawdzają się wszelkiego rodzaju spirale). Do tego dołączamy modelinę (jest bardziej plastyczna i wytrzymalsza niż plastelina), koniecznie zamkniętą w szczelnym opakowaniu, żeby chronić ją przed wysuszeniem. Ja wykorzystałam strunowy woreczek z Ikea. I już! Zadanie gotowe! Prawda, że banalnie proste? Dziecko formuje małe kuleczki lub wałeczki i wykleja nimi narysowany kształt - powinno jak najdokładniej podążać za liniami. Po skończonej pracy modelinę chowamy z powrotem w woreczku, gdzie będzie czekać do ponownego użycia.
4. Ćwiczenie małej motoryki ma ogromne znaczenie dla rozwoju dziecka, między innymi jest niezbędne w późniejszej nauce pisania. Dlatego wiele z opisanych tutaj zabaw pomaga kształtować sprawność małych dłoni i palców. Doskonałym przykładem zabawki rozwijającej te umiejętności jest szeroko znana "przeplatanka", którą z powodzeniem można wykonać samemu. Ostrzegam, że moja wersja, chociaż tańsza od tych sklepowych, jest na pewno mniej trwała. Z drugiej strony jest też dużo lżejsza, więc łatwa w transporcie.
Do jej wykonania będą Wam potrzebne kolorowe pianki (dostępne np. w Empiku) lub po prostu sztywny karton, sznurówki i narzędzie do robienia otworów. Wycinamy w nich dowolne kształty (Wybrałam kaczuszkę i serce). Następnie w pewnej odległości od krawędzi robimy w równych odległościach otwory. Ja do tego celu użyłam specjalnego szpikulca do rozdrabniania herbaty puerh (tak wiem - na pewno spotykany w co drugim domu...), ale idealne byłoby narzędzie do robienia dziur w skórze (dziurkacz kaletniczy). Czymkolwiek będziecie robić otwory upewnijcie się, że można przez nie swobodnie przepleść sznurówkę, bo na tym będzie właśnie polegało zadanie dziecka.
5. Następna zabawa ćwiczy rozpoznawanie kolorów. Do jej zrobienia wystarczą patyczki, do kupienia np. tu, oraz filc w takich samych kolorach. Z filcu szyjemy kieszonki. Maluch musi włożyć patyczki do odpowiednich kolorowych kieszonek.
6. Nie odkładajcie filcu - będzie Wam jeszcze potrzebny :) Tym razem dzieci spróbują "posadzić" kwiatki. Wybierzcie grubszy, sztywny filc jako tło. Przyszyjcie do niego guziki w różnych rozmiarach. Następnie wytnijcie z filcu kwiaty i zróbcie w nich otwory na guziki. W tym miejscu przyznaję się do błędu. Mianowicie nie obrzuciłam dziurek, bo najzwyczajniej w świecie tego nie potrafię. Nie idźcie w moje ślady i jeśli również brak Wam tych umiejętności - wygooglujcie sobie. Dlaczego? Ponieważ filc się z czasem rozciąga i zadanie staje się zbyt łatwe ;) Kwiaty trzeba "zapiąć" na guziki. W ten sposób Wasze dzieci poprzez zabawę uczą się ubierać :)
7. Ostatnia zabawa sprawia mojej trzyletniej córeczce najwięcej trudności. Na pewno zauważyliście, że dzieci uwielbiają naśladować to, co robią dorośli. Ten entuzjazm chętnie wykorzystuję jako formę pomocy (np. ścieranie kurzu, czy wyjmowanie naczyń ze zmywarki), ale także wiem, że zabawy "w dom" zawsze będą strzałem w dziesiątkę. Z tego założenia wyszłam tworząc teczkę z "wieszaniem prania".
Z kolorowej pianki wytnijcie drzewa i elementy garderoby. Drzewa przyklejcie na piankę robiącą za tło i zróbcie dziurki w miejscach gdzie ma się kończyć "linka na pranie". Pomiędzy drzewami rozciągnijcie sznurówkę, którą przewleczcie przez dziurki i zawiążcie z drugiej strony kartki supły, żeby sznurówka trzymała się w miejscu. Teraz wystarczy dołączyć do zestawu klamerki i można "wieszać pranie". I tu uwaga! Chcąc żeby wszystko do siebie pasowało i było cudne zakupiłam malutkie, urocze klamerki. Już po pierwszym użyciu (a właściwie próbie użycia) zamieniłam je na pełnowymiarowe klamerki, których normalnie używam. Te małe sprawiały trudności nawet mi - rozchodzą się na boki przy naciskaniu i wymagają ogromnej precyzji.
To by było na tyle jeśli chodzi o naszą dotychczasową kolekcję. Jak na pewno zauważyliście, wszystkie nasze teczki zawierają coś, co pomaga zdobywać nowe umiejętności lub ćwiczyć te już nabyte. Nie zapominajmy, że dzieci uczą się poprzez zabawę i spróbujmy to w pełni wykorzystać!
Tak naprawdę jest tyle możliwości tworzenia podobnych teczek, że na pewno jeszcze będziemy rozbudowywać nasz zbiór.
A może Wy macie jakieś pomysły? Koniecznie podzielcie się w komentarzach jakie macie sposoby na spokojne dziecko w podróży :)
Mam nadzieję, że Was zainspirowałam i dzięki tym zabawą wypijecie w spokoju kawę w ulubionej kawiarni lub przeżyjecie w jednym kawałku kilkugodzinną podróż do dziadków :)
Bardzo się cieszę :) Formę takich zabaw można łatwo dostosowywać do zainteresowań dziecka, więc możliwości są właściwie nieskończone :)
OdpowiedzUsuń